
Od końca dyżuru dzieliło go już tylko 15 minut. Z każdą chwilą rosło napięcie i obawa, by na sam koniec nie wpadło jakieś gówno. Niby dzisiaj nie dzwonili za bardzo, ale prawa Murphy’ego są bezlitosne. Myślami wciąż wracał do wczorajszej rozmowy z Hanką, co tylko potęgowało stres. – Cześć, Piotrze. Słuchaj, moja mama jedzie na działkę, więc... będę mieć wolną chatę i pomyślałam, że może wpadłbyś do mnie na weekend?
Wcześniej już nie potrafił przestać o niej myśleć, a po tym tekście motyle w brzuchu mu tak porosły, że jednym skrzydełkiem ogłuszyłyby niedźwiedzia. Nie wiedział czemu, ale niemal od samego początku mówiła do niego „Piotr”. Nie dowierzał też, że to wszystko się dzieje naprawdę. I ten nadchodzący weekend, i w ogóle... Czuł się jak w jakimś filmie. Do tej pory zastanawiał się jakim cudem dziewczyna, o której marzył chyba każdy heteroseksualny facet w call center, wybrała akurat jego.
Podskoczył na krześle, gdy dźwięk przychodzącego połączenia zdetonował ciszę, sprowadzając go bezlitośnie na ziemię. Grzecznie przywitał się z klientem i spytał, w czym może pomóc – posyłając go jednocześnie w myślach do wszystkich diabłów. Naprawdę?! TERAZ?! Odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że chodzi o zaległe płatności. Nie tracąc czasu na formułki, wyjaśnił sprawnie w czym rzecz i skierował rozmowę do działu windykacji, a gdy tylko wybiła 15:00 – wylogował się z callmastera.
Choć na co dzień nie spieszył się specjalnie z wyjściem i zawsze miał czas na pogaduchy, dziś wypadł z sali jak bomba. Nawet nie pomyślał, by łapać windę. Nosiło go, poza tym schodami na dół zbiega się szybciej. Po wyjściu z budynku ruszył w kierunku przystanku. Bił się chwilę z myślami, jednak wyciągnął komórkę i wybrał numer Hanki.
- Cześć, Piotr! Rozumiem, że już skończyłeś? – powiedziała na powitanie.
- No, właśnie lecę na dyliżans – odpowiedział nieco zdyszany. – O której mam być u ciebie?
- Myślę, że 17:00 będzie w sam raz.
Piotrek zawahał się na chwilę, po czym wyskoczył z najbardziej kretyńskim pytaniem, jakie tylko mogło mu wpaść do głowy:
- Hanuś... a czy jedna paczka gumek nam wystarczy...? – spytał nieśmiało, jakby nie do końca wierząc w to, co właśnie wydobyło się z jego ust.
- W zupełności, Piotrze – odparła wyraźnie rozbawiona Hanka – nie kombinuj za długo, tylko przyjeżdżaj do mnie – powiedziała na pożegnanie.
Piotrek jeszcze w tramwaju czuł, jak palą go policzki. Ale ze mnie debil! – karcił się w myślach. Jeszcze bardziej palił buraka w aptece, gdy długie minuty gapił się w gablotę tuż obok okienka i zastanawiał, jakie prezerwatywy wziąć.
Do domu wpadł jak bomba. Uznał, że szkoda czasu na odgrzewanie obiadu – wygrały parówki z majonezem. Wziął szybki prysznic – a przynajmniej tak mu się wydawało. Dopiero po wyjściu z łazienki zauważył, że ma nieodebrane połączenie i SMS-a od Hanki. Proszę Cię kup po drodze papierosy i jakieś chipsy – przeczytał. W pośpiechu wrzucił do plecaka jakieś ciuchy na zmianę i wypadł z domu. W dzielnicowym sklepiku, gdzie wstąpił po bilety, dopakował jeszcze serowe Cheetosy i fajki, z trudnością dopinając zamek. Do tramwaju wpadł już po dzwonku, usiadł na końcu i w zadumie gapił się przez okno. Następne 40 minut upłynęło mu na snuciu niezliczonej ilości scenariuszy na dzisiejszy wieczór.
Z przystanku do bloku, w którym mieszkała Hanka, Piotrek miał dosłownie kilka minut. Gdy zbliżał się do klatki, odszukał wzrokiem okno na trzecim piętrze – Hanka już do niego machała, kończąc papierosa w otwartym oknie. Domofon zabrzęczał jeszcze zanim zbliżył się do drzwi. Wbiegał po kilka schodków na raz, odetchnął kilka razy i zapukał do drzwi.
Otworzyła mu niemal od razu. Miała na sobie niebieskie dżinsy i gładką, bordową koszulę. Pomiędzy guzikami dostrzegł czerń koronki.
- Zapraszam! Wejdź, Piotrze – powiedziała. Gdy tylko zamknęła za nim drzwi, wspięła się na czubki palców i zawisła mu na szyi, posyłając świdrujące spojrzenie zielonych oczu. Pocałował ją na powitanie i długo nie wypuszczał z ramion, wdychając nieziemski zapach jej perfum.
- Chodźmy do mnie – powiedziała Hanka, gdy oboje uznali, że przywitali się wystarczająco dobrze. – Napijesz się ze mną kawy, prawda?
- Pewnie – rzekł Piotrek.
Z kubkami pełnymi kawy poszli do jej pokoju. Mieściło się w nim tylko małe biurko i sofa, na której siedzieli. Świetnie im się gadało i oboje często wybuchali śmiechem, ale czas płynął nieubłaganie. Za oknem było już prawie zupełnie ciemno a wewnątrz atmosfera gęstniała z minuty na minutę. Piotr wyraźnie czuł, że zbliża się moment, po którym nic już nie będzie takie samo jak przedtem. Ten przyszedł dość niespodziewanie – bo w połowie papierosa.
Hanka pstryknęła swoją niedokończoną fajkę przez okno. Wyjęła mu z ręki papierosa, mówiąc:
– Piotr, to Ci chyba już nie będzie potrzebne...
Zaciągnęła się ostatni raz, a papieros poszybował w ślad za poprzednim. Siadła mu na kolana, ujęła jego twarz w dłonie i zaczęła całować, przekazując powoli dym z ostatniego macha. Gdy skończyła, spojrzała głęboko w oczy. Dostrzegł, że jej szmaragdowozielone oczy zdążyły nabrać innego wyrazu.
Nie przestając całować, rozpinał niezdarnie guziki od jej koszuli. Nie zdjął jej od razu – zamiast tego zsuwał powoli z jej ramion, całując centymetr po centymetrze odsłonięte ciało. Próbował zsunąć również ramiączko czarnego, koronkowego stanika, ale Hanka się odsunęła.
– Jeszcze nie teraz, nie psuj niespodzianki – powiedziała, delikatnie się uśmiechając. Piotrek, niewiele z tego rozumiejąc, całował dalej. Dłońmi błądził gdzieś po jej plecach, to znowu wsuwał je pomiędzy włosy i – drocząc się – odciągał delikatnie od siebie, by po krótkiej wymianie spojrzeń znów wpić się w nią ustami.
– Masz stanowczo za dużo na sobie – powiedziała cicho Hanka, ściągając z niego koszulkę. Całowała go przy tym po szyi i odsłoniętym torsie, co dla Piotrka było dość zaskakujące. Znów spróbował ściągnąć jej stanik.
– Daj mi chwilkę – powiedziała schodząc mu z kolan Hanka, po czym wyszła z pokoju.
Serce biło mu jak oszalałe. Zrobił coś nie tak? Powinien teraz za nią pójść? Te bezsensowne rozważania przerwał mu głos Hanki, dobiegający z pokoju obok:
– Możesz tu przyjść i mi pomóc?
Zaniemówił, gdy tylko przekroczył drzwi. Stała tam, wpatrując się w niego wyczekująco. Miała na sobie stanik – ten sam, którego nie pozwoliła mu zdjąć – oraz czarne, koronkowe stringi. Całości dopełniał pas do pończoch i pończochy w tym samym kolorze. 155 cm czystego seksapilu...
Gapił się tak na nią osłupiały, czując jednocześnie wzbierające podniecenie. Zaczynało mu szumieć w uszach, a coraz szybciej pompowana w żyłach krew sprawiła, że nie potrafił już tego podniecenia ukryć.
– Cholera, Piotr! Ja nie wiem... coś jest ze mną nie tak? – pierwsza przerwała to milczenie Hanka.
– Nie, absolutnie nie! – odpowiedział zdezorientowany. – Wyglądasz... Ja nie wiem, co powiedzieć...
– To może po prostu tu podejdź i zacznijmy się wreszcie pieprzyć, ok? – powiedziała bez ogródek, uśmiechając się do niego spod opadających na oczy kasztanowych włosów.