Opowiadanie erotyczne - Wieczór z szefem

Opowiadanie erotyczne - Wieczór z szefem
21-08-2020

Kiedyś... kiedyś kochałam się często, nawet kilka razy w tygodniu. I powiem szczerze, że uwielbiałam to. Wojtek, mój ostatni facet, był wspaniałym kochankiem. Umiał zrobić takie rzeczy palcami i językiem, że ciężko było powstrzymać się od krzyku. A gdy brał mnie... wtedy już się nie  powstrzymywałam. Niestety, po dwóch latach bycia razem okazało się, że nie tylko mi umiał zrobić dobrze. Było też kilka koleżanek i przygodnie poznanych kobiet, z którymi robił to samo, co ze mną. No cóż, chociaż kochałam i jego i to, co mieliśmy razem, nie zastanawiałam się ani chwili. Skończyło się krzykiem, płaczem. A później długo nie było nikogo.
 

Z seksu zostały szybkie orgazmy pod prysznicem albo wieczorem, gdy sama leżałam w łóżku. Faceci jakoś przestali mnie interesować i przed dobry rok nie umówiłam się z żadnym, nie przespałam, nie poszłam na randkę. Żyłam między biurem a mieszkaniem, między raportami i nowościami na Netflixie. Ale powoli przestawało mi to wystarczać... I wtedy właśnie pojawił się Tomek. No nie do końca pojawił. Znaliśmy się od pięciu czy sześciu lat. Był dobrym szefem, fajnym facetem, a to, że jest sporo po czterdziestce, zdradzały tylko siwiejące włosy. Zdarzyło nam się kilka razy zostać po pracy, skoczyć później na piwo, pogadać. Poflirtować. On nie przekraczał pewnej granicy, był w końcu szefem. Ja nie przekraczałam swojej, był w końcu szefem. Chociaż prawdę mówiąc jakiś cichy głosik w głowie mówił mi, żeby może... Ale nie słuchałam go. Aż do wieczora, gdy znowu zostaliśmy dłużej biurze...
 

Około 18, gdy wszyscy myślami byli już przy weekendzie, podszedł do mojego biurka.

- Monika, jesteś zajęta po pracy?

- Ani trochę – pokręciłam głową – Żadnych planów.

- OK – uśmiechnął się, chociaż w oczach widziałam zdenerwowanie – Wpadnij do mnie, gdy reszta wyjdzie.

Tak więc parę minut po 18 zapukałam do jego gabinetu, chociaż drzwi były otwarte.

- Wejdź, wejdź – zamknął laptop i podniósł się szybko.
- Usiądziesz?
- Mmmm... - mruknęłam niepewnie, siadając na wielkiej sofie, na której lubił omawiać wyniki i projekty.
- Mam jakieś kłopoty? Zrobiłam coś nie tak? - zapytałam, bo przez dłuższą chwilę nic nie mówił, przyglądając mi się tylko.
- Nie ty. - westchnął, potarł oczy palcami – Ja mam kłopot. I ja zrobię coś nie tak. Może. A może nie.

Robiło się dziwnie. Znowu westchnął.

- Trochę wyszedłem z wprawy – mruknął – Słuchaj... Podobasz mi się. Bardzo. Jesteś... No, wspaniała jesteś – mówił coraz szybciej, jakby chciał to wyrzucić z siebie - Piękna, zabawna, mądra... Seksowna.

Urwał. Czekał, czy coś powiem, ale nie odezwałam się ani słowem. To było... zaskakujące. W dobrym sensie. Bardzo dobrym.

- Tomek – powiedziałam powoli – Jesteś cholernie przystojnym i cholernie fajnym facetem. Ale...
- No tak, oczywiście, przep...
- Ale faktycznie trochę wyszedłeś z wprawy – przerwałam mu. - Ja też. Nie wiem, czy coś z tego...

Tomek pochylił się w moim kierunku, położył swoją dłoń na mojej.

- Ja też nie – powiedział cicho – Chcesz sprawdzić?
 

Chciałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo chciałam. Zamiast odpowiedzi przycisnęłam więc usta do jego ust. Wargi miał miękkie, ale po męsku stanowcze, wpijające się w moje zachłannie. Pocałunek był wspaniały, jego dłonie obejmowały mnie, przyciągały do siebie. Przez kilka minut nie liczyło się nic więcej. Kiedy przerwaliśmy, ujął moją twarz w swoje dłonie, przeciągnął nimi delikatnie po skórze, aż przeszedł mnie dreszczyk. Potem przyciągnął mnie do siebie i znowu pocałował, ale tym razem już bardziej zdecydowanie.
Moje usta rozsunęły się, wpuszczając jego język. Cieszyła mnie każda chwila pocałunku, odczuwalne podniecenie Tomka, jego radość, z tego, że może mnie całować. Mój język wyszedł mu na spotkanie, dłonie objęły plecy, przesunęły się niżej, wyciągając koszulę ze spodni. Zamarł na chwilę, otwierając szeroko oczy, wpatrując się we mnie z zaskoczeniem.
 

- Jak sprawdzać, to wszystko – szepnęłam, też sobą zdziwiona.
 

Czułam gorące ciepło Tomka, mocne bicie jego serca. Wsunęłam dłonie pod koszulę, pod palcami czując gładką skórę pleców, później wyżej, wplątałam je w krótkie, grube włoski na klacie. Tomek nie dał sobie odebrać inicjatywy. Nim się obejrzałam, guziki mojej bluzki były rozpięte aż do samego dołu. Poczułam na skórze jego dłoń głaszczącą brzuch, plecy, powoli, ale stanowczo przesuwającą się wyżej. Nie wiedzieć kiedy, była już na piersi, odchyliła miseczkę, a palce objęły mój sutek. Przez ciało przeszła fala przyjemności, wyciskając z moich ust cichy jęk. Zadowolenie i przyzwolenie na więcej.
 

- Monika... - szepnął, a jego usta zniknęły z moich, by za chwilę pojawić się na karku.
 

Jego druga dłoń objęła moje kolano, ślizgając się po gładkiej pończosze. Wsunęła się wyżej. Troszkę. Czekał, jak zareaguję, bojąc się zrobić coś zbyt szybko. Niepotrzebnie. Podniosłam biodra. Oblizał wargi, patrząc na mnie rozpalonym wzrokiem. Objęły mnie dwie silne dłonie, stanowczym ruchem pociągając spódnicę do góry. Cieszyłam się jak głupia, że założyłam seksowną bieliznę. Normalnie na co dzień nie przywiązuję do tego wagi, ale czasem... chcę się poczuć seksy. Nawet sama dla siebie.
 

Miałam na sobie czarne, samonośne pończochy, u góry wykończone szeroką koronką. Bordowe figi, z delikatnie prześwitującą siateczką na przodzie, haftowane w delikatny, kwiatowy wzór. I stanik od kompletu, z miękkimi miseczkami, na tyle przejrzysty, by było widać sterczące sutki. Może to nie klasyczna bielizna erotyczna, ale wyglądałam w niej... cóż, cholernie dobrze.
 

Tomek wpatrywał się we mnie zafascynowany, jego oczy krążyły między biustem a majteczkami, usta delikatnie przesuwały się po nogach, całując je na przemian, wzdłuż pończoch, aż te przeszły w delikatną skórę ud.

Popatrzył na mnie z tej pozycji.
 

- Zdejmiesz? - kiwnął głową w stronę stanika.
 

Zdjęłam, szybko rozpinając haftki, odruchowo masując biust. Oczy mu rozbłysły, gdy zobaczył moje dłonie na piersiach. Objęłam je więc, ścisnęłam, by wyglądały choć na trochę większe, pogłaskałam się po sutkach. Tomek jęknął, jedna jego dłoń wystrzeliła w górę, też pragnąc dobrać się do moich cycuszków. Druga... Druga była zuchwała. Weszła pod majtki, bez trudu przekonując się, że nie pozostawałam obojętna na jego pieszczoty. Lepiłam się od wilgoci. Włoski goliłam tylko pod bikini, bokami, górą zaś rosło spore futerko, sklejone teraz od potu i podniecenia.
 

- O tak, ooo właśnie tak – wymruczałam.
 

Wiedziałam, że nie ma już odwrotu, że teraz nie skończymy na pocałunkach i pieszczotach. I dobrze. Palce Tomka na piersi i na mojej cipce doprowadzały mnie do szaleństwa. Był świetny, męski, silny, ale nie spieszył się, pozwolił nacieszyć przyjemnością. Wyciągnęłam dłoń, końcami palców dotykając jego erekcji. Podskoczyła, mocniej wypychając krocze. Rozpięłam suwak, przez chwilę mocowałam się z paskiem, nim wreszcie spodnie opadły. Pokazały się czarne slipy CK, z trudem opinające jego penisa.
 

- Taki duży... - pogłaskałam go przez majtki, starając się objąć dłonią nabrzmiałą wypukłość, ale nie miałam szans.
 

Tomek zamruczał coś gardłowo, a jego palec wślizgnął się w moją cipkę. Wyprężyłam się, szeroko otwierając oczy i zajęczałam, ruszając mu biodrami na spotkanie. Odchyliłam slipy na bok, a ciężkie jądra same wpadły mi do dłoni. Chwyciłam lekko te gorące, twarde kule w środku, a później położyłam dłoń na penisie Tomka. Miał aksamitnie miękką skórkę i grube żyłki na powierzchni. W zasadzie to cały był gruby. Zaskakująco duży. Od miesięcy nie miałam w sobie nic prócz palców i wibratora, bałam się, że coś tak wielkiego mnie rozerwie.
 

- Nie zmieści się – nieświadomie powiedziałam na głos.
 

Tomek aż poczerwieniał, słysząc ten – nie przeznaczony do jego uszu – komplement. I momentalnie postanowił mi udowodnić, że się mylę. Wstał, pociągając mnie z sofy za sobą. Zrzucił spodnie, bieliznę, koszulę. Ramiona miał silne, na płaski brzuch było przyjemnie popatrzeć. Wyprężony członek stał na baczność. 42? 43 lata? Jakoś tak. Nieźle. Poszłam w jego ślady. Staliśmy półnago na środku pokoju, on w czarnych skarpetach, ja w czarnych pończochach. Objął mnie w pół, wsunął dłonie pod pośladki. Podniósł, jak kukiełkę i przeniósł na biurko. Siedziałam, a on stał między moimi nogami. Pocałowałam go, czując jak penis niecierpliwie ociera się o moje uda, brzuch, jak myszkuje między miękkimi wargami cipki. Chwyciłam go w dłoń, potarłam o szparkę, smarując jej wilgocią i sokiem. Zsunęłam się z biurka, oparłam o nie dłońmi, odwrócona tyłem do Tomka.

Wypięłam się, bezwstydnie i ochoczo prezentując mu pośladki i mokrą cipkę. Po chwili poczułam jego penisa, dotykającego cipki, rozdzielającego jej wargi. Ruszał się powoli, pocierając to o łechtaczkę, to o dziurkę. Każdy jego ruch był małym uderzeniem rozkoszy, rozchodzącym się falami po całym ciele. Czułam, że niewiele trzeba, bym doszła już, teraz, zanim jeszcze we mnie wszedł. I wtedy poczułam, jak wreszcie robi kolejny krok, jak twarda główka opiera się stanowczo o dziurkę. Jak rusza raz, drugi, wycofując po trochę, i znowu napierając. To był naprawdę duży kutas, z trudem przedzierający się do środka, krok po kroczku, a każdemu ruchowi towarzyszył mój jęk rozkoszy.
 

I wreszcie nadszedł ostatni ruch, ten, po którym poczułam, że to już, cały, wielki fiut jest w mojej myszce. I wtedy doszłam. Tak po prostu, bez niczego, zaczęłam się trząść, drżeć cała, nabita na kutasa, który nawet nie ruszał się we mnie. Nie musiał. To było nagłe, szybkie, mocne dojście. Kiedy orgazm się skończył, poczułam znowu Tomka. Wycofał się, wysunął prawie cały, i wbił we mnie z impetem, z siłą i pożądaniem. Mocne dłonie chwyciły mnie za biodra, ścisnęły pośladki. Kutas uderzał miarowo, szybko, z każdym ruchem wydobywając ze mnie kolejny jęk. Ponownie poczułam w środku narastające podniecenie, początek kolejnego, jeszcze mocniejszego orgazmu. Porwał mnie ze sobą, poniósł wysoko. I wtedy nadeszła fala gorąca, Tomek mocno wbił mi palce w pośladki i strzelił, trysnął potężnie, zamierając wreszcie w bezruchu.
Opadł na sofę, spocony, seksowny, odprężony. Narzuciłam jego koszulę i usiadłam obok, leniwie przytulając się do niego.
 

- Wiesz... - powiedziałam po chwili ciszy – Tak do końca to nie wyszedłeś z wprawy...

Powrót