Windą do nieba...z taką dziewczyną jak Ty!

Windą do nieba...z taką dziewczyną jak Ty!
19-06-2020

Nareszcie – pomyślała Agnieszka. Ten dzień nie należał do specjalnie udanych, toteż na wybicie upragnionej 17:00 czekała bardziej niż zwykle. Szybkim ruchem zgarnęła z biurka cały swój bajzel do torebki i wyszła. Przekręciła klucz w zamku, pociągnęła jeszcze raz za klamkę dla pewności, po czym ruszyła na przystanek. Było chłodno i zacinał drobny deszcz. Na szczęście autobus nie kazał na siebie długo czekać. Wszystko, czego było jej dzisiaj trzeba, to gorąca kąpiel i duży kubek herbaty. I tak właśnie upłynęła jej podróż: na rozmyślaniach o pełnej wannie – i pełnym kubku aromatycznego earlgrey’a. Na ziemię sprowadzał ją jedynie beznamiętny głos lektora, oznajmiającego kolejne przystanki. Pomimo tego i tak niewiele brakowało, by pojechała za daleko.
 

Wstukała kod na domofonie i otworzyła drzwi. Na klatce powitała ją kakofonia zapachów, z dominującą nutą kapusty i schabowego. Powietrze było tak gęste, że – mimo założonych szpilek – nie słyszała własnych kroków. No, „Top Chef” to to nie jest – pomyślała marszcząc brwi Agnieszka i przywołała windę. Na tę, na szczęście, nie musiała długo czekać. Weszła do kabiny, palcem od razu celując w „6”. Odetchnęła z ulgą, gdy tylko drzwi się zamknęły. Serce zabiło jej mocniej, gdy rozpoznała znajomą woń perfum. Prawie go spotkała! Musiał jechać tą windą dosłownie chwilę temu, tak niewiele brakowało...
 

Zamknęła za sobą drzwi i zsunęła buty. Wciąż czuła jego zapach... Niemal tak samo mocno, jak gdy go pierwszy raz zobaczyła. Wart grzechu – pomyślała wówczas. Na samo wspomnienie zapłonęły jej policzki i poczuła się jak nastolatka. Uznała jednak, że to przez różnicę temperatur – i bardzo starała się w to wierzyć. Rumieniec wciąż był obecny na jej twarzy, gdy – już przed lustrem w łazience – rozpinała bluzkę. Patrząc na swoje odbicie zastanawiała się, czy taki facet jak on... mógłby z taką dziewczyną jak ona...
 

Po wejściu do wanny, przez dłuższą chwilę po prostu leżała z zamkniętymi oczyma, rozkoszując się ciepłem. Myła się bez pośpiechu, nie mogąc przestać o nim myśleć. Dłoń sama zawędrowała między uda. Ach, gdyby tak zaciąć się z nim w windzie... – pomyślała, nie przestając masować coraz mocniej pulsującej perełki. Mimowolnie przygryzła wargi, wyobrażając sobie jak ją przypiera do ściany i – zaciskając mocno dłonie na pośladkach – nie przestaje całować. Tak bardzo tego pragnęła...
 

Zdecydowała, że ma ochotę na więcej. Otuliła się w miękki szlafrok i nie zapalając światła, weszła do sypialni. Leżąc, z szuflady komody wyciągnęła spory wibrator i pojemnik z lubrykantem. Gdy pokrywała nim zabawkę, wyobrażała sobie, że trzyma w dłoni jego sterczącego penisa. Nic dziwnego więc, że gdy tylko przyłożyła go do muszelki – ta natychmiast nabrzmiała. Powoli wsunęła go w siebie, a z jej ust wyrwało się głębokie westchnienie. Wyjęła, po czym wsunęła jeszcze raz, drocząc się z samą sobą. Poruszała nim tak coraz szybciej – aż do momentu, w którym uznała, że czas włączyć bestię. Lubiła ten mocny wibrator głównie za to, że nie był zbyt głośny i pozwalał w pełni skupić się na sobie. Jej natomiast z każdym pchnięciem coraz trudniej było zachować ciszę. Pieprzyć to! – pomyślała. Już była na ostatniej prostej, jeszcze tylko chwila...
 

Dzwonek do drzwi boleśnie sprowadził ją na ziemię. Jasna cholera, to się nie dzieje naprawdę! – powtarzała wściekła w myślach, kiedy zakrywając szczelniej nagie ciało szlafrokiem, szła w kierunku drzwi. Uchyliła je, korzystając z łańcucha – i jeszcze raz pomyślała to samo: jasna cholera, to się nie dzieje naprawdę! W progu stał bowiem jej obiekt westchnień. Żywy!

- Cześć! Przyniosłem Ci coś – powiedział Pan Idealny.

- Przyniosłeś? Dla mnie? – spytała zdziwiona Agnieszka, totalnie nie rozumiejąc co się właściwie dzieje.

- Tak, dla Ciebie. W zasadzie nie ja, tylko kurier – ale trafiło do mnie...

- O, cholera... – powiedziała, dodając w myślach: Paczka! Totalnie o niej zapomniałam!

- To jak, mogę wejść?

- W porządku, już otwieram. Co ja najlepszego wyrabiam? – pomyślała poprawiając szlafrok, po czym otworzyła drzwi w pełni.

Pan Idealny wszedł do przedpokoju. Ależ on ma oczyska... i znowu ten zapach!  - pomyślała Agnieszka.
 

- Słuchaj, bo jest taka sprawa... – zaczął. – To, że kurier się pomylił, to jedno. Drugą sprawą jest, że paczka była mokra i dosłownie rozlazła mi się w rękach – dodał, wyciągając niewielkie, kartonowe pudełko. Różowy, przypominający wydłużoną podkowę przedmiot z obrazka nie pozostawiał żadnych złudzeń, co do swego zastosowania.
 

Cholera, to się nie dzieje naprawdę! – trzeci raz w tak krótkim czasie pomyślała Agnieszka, która teraz najchętniej zapadłaby się pod ziemię, gdyby tylko wiedziała jak. Zamiast tego wlepiła w niego sarnie oczy, czując, jak bardzo się czerwieni i jak bardzo nie wie, jak z tego wybrnąć.

- Słuchaj, ja... znaczy to... – zaczęła, ale nie mogła zebrać myśli.

- Może napijemy się herbaty? – przerwał jej niespodziewanie Pan Idealny. Agnieszka stała osłupiała. Bajzel, jaki miała teraz w głowie, przebijał nawet ten, który nosiła w torebce. Stała tylko maleńki krok od niego, a serce waliło jej jak oszalałe.
 

- Taki facet jak Ty pije herbatę...? – spytała, wciąż nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.

- Dokładnie... z taką dziewczyną, jak Ty – odparł z uśmiechem, nie spuszczając z niej wzroku i bawiąc się w dłoni pudełkiem.

Powrót